aaa4 |
Wysłany: Pią 11:09, 14 Kwi 2017 Temat postu: |
|
Tego wieczoru Dahno byl w nastroju dorownujacym temu, jaki mial wchodzac do mieszkania. Byl radosny i dowcipny - dusza towarzystwa. Mowil niemal o wszystkim, ale nie wypowiadal sie na temat dzisiejszego przemowienia McKae'a.
Bleys wlasciwie nie spodziewal sie, ze brat poruszy ten temat. Byl zadowolony z tego, ze siedzi oparty w trakcie posilku i plynie, unoszony fala dobrego humoru Dahno. Interesowal go nastroj brata w dniu, w ktorym McKae odniosl sukces swoim wystapieniem; od czasu do czasu obserwowal Dahno, porownujac jego wyglad z widokiem jego spiacego wcielenia.
Na poczatku posilku nie mogl znalezc zadnej skazy w postawie brata, w jego zachowaniu sie i w mowie. Oznaki wyczerpania, jakie Bleys widzial podczas snu olbrzyma, byly skutecznie zamaskowane. Panowal taki sam nastroj, jak podczas wszystkich ich prywatnych kolacji. Dahno nie wspominal ani o tym, co stalo sie dzisiaj w Izbie, ani nie napomykal slowem o podrozy Bleysa. Zamiast tego mowil o pomysle mlodszego brata, ze organizacja Innych powinna przyjac w swoje szeregi niemal wszystkich zdatnych do tego mieszancow i objac w koncu kontrola rzady na wszystkich planetach - jakby chwilowo uwazal to za korzystne.
Ale w miare uplywu czasu, Bleys - teraz czujny - zaczal zauwazac pekniecia na towarzyskiej fasadzie Dahno i jego prezentacji samego siebie.
Glos brata nadal wywiazywal sie z obowiazku; Dahno |
|